Szli krzycząc: Polska!
Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli – tak stanowi artykuł pierwszy Konstytucji R.P. Mam silne podejrzenie, graniczące z pewnością, że rozmaici aktywiści, tytułujący się „obrońcami Konstytucji” dawno o tym zapomnieli albo nie chcą pamiętać…
Byłem jednym z uczestników Zgromadzenia Narodowego, które 2 kwietnia 1997 uchwaliło obecnie obowiązującą Konstytucję R.P. Nie jest idealna, ale dopóki obowiązuje należy jej przestrzegać. Niestety tzw. „obrońcy demokracji” stosują ją nadzwyczaj wybiórczo, usiłując używać jako pałki do bieżącej walki politycznej.
Przed nami wybory prezydenckie. Zgodnie z art. 126 Konstytucji Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłosci władzy państwowej. Kandydata na ten urząd musimy wybrać najpóźniej 75 dni przed końcem kadencji obecnego prezydenta, która upływa 6 sierpnia 2020. Termin wyborów wyznaczono na 10 maja br. Teoretycznie wybory mogłyby się odbyć nawet w sobotę 23 maja, ale zgodnie z Konstytucją musiałaby być ona dniem wolnym od pracy.
Wyborcze zamieszanie
Przyczyna wyborczego zamieszania jest jedna i oczywista dla zdecydowanej większości Polaków. Żałosne wyniki sondaży dla „najpoważniejszej” kandydatki Platformy Obywatelskiej. Lider tej partii Borys Budka łudzi się, że przełożenie daty wyborów poprawi szanse Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, albo pozwoli wystawić innego kandydata. Kłamstwem są opowieści o „zabójczych kopertach” oraz rzekomej niemożliwości przeprowadzenia wyborów „tradycyjnie”, ale z zachowaniem wymogów sanitarnych (maseczki, rękawiczki, odstępy).
Platforma Obywatelska wciąż nie zrozumiała, dlaczego przegrała, przegrywa i będzie przegrywać wybory. Wciąż nie rozumie, że aby wygrać musi przekonać Polaków. Nie unijnych polityków, dziennikarzy, Komisję Europejską czy unijne Trybunały. Suwerenem w Polsce są Polacy, jeśli jakakolwiek partia chce wygrać wybory – musi przekonać do siebie wyborców.
Polacy nie są tak głupi, jak się Borysowi Budce oraz propagandystom z ulicy Czerskiej wydaje. Potrafią odróżnić ściemę od prawdy. Dlatego wszelkie nieczyste chwyty tzw. opozycji będą tylko ostatnimi gwoździami do jej trumny. Opozycyjni prezydenci miast, którzy usiłują zablokować możliwość przeprowadzenia wyborów korespondencyjnie, powinni się liczyć nie tylko z politycznymi konsekwencjami swych działań.
Ich prawnym obowiązkiem jest przecież współdziałanie z odpowiednimi służbami państwa w celu sprawnego przeprowadzenia wyborów. Jeśli mają jakiekolwiek wątpliwości prawne – mogą je zgłaszać do właściwych instytucji. To nie zwalnia ich z obowiązku współdziałania. Brak takiego współdziałania jest przestępstwem niedopełnienia obowiązków z art. 231 kodeksu karnego. Jest także rażącym podeptaniem wartości konstytucyjnych oraz ignorowaniem praw Polaków.
Droga do anarchii
Opozycyjni politycy upatrują szansę na przejęcie władzy nie w przekonaniu Polaków, nie w demokratycznym akcie wyborczym. Wrzeszczą o rzekomo panującej w Polsce dyktaturze, jednocześnie żądając… wprowadzenia stanu wyjątkowego. Powołują się na Konstytucję, depcząc konstytucyjne wartości.
Spoceni w pogoni za władzą od dawna żyją w świecie własnych urojeń. Są gotowi podpalić Polskę, aby tylko przejąć władzę. Nieważne są jakiekolwiek programy, zasady demokracji, wyborcy. Nieważna jest Polska, jej kondycja społeczna, gospodarcza, jej pozycja i reputacja na świecie. Liczy się dla nich tylko jedno – powrót do władzy…
W imię tej żądzy władzy są gotowi doprowadzić do kryzysu konstytucyjnego, do anarchii. Snują plany, które mają doprowadzić do zablokowania lub unieważnienia wyborów prezydenckich. Marzą o przerwaniu ciągłości władzy państwowej. Tylko dlatego, że sami wystawili w tych wyborach prezydenckich żenująco kiepską kandydatkę. A wystarczyło wystawić kandydata, który przekonałby do siebie wyborców.
To Polacy są najwyższą władzą w Polsce – nie opozycja. Polska jest dobrem wspólnym nas wszystkich – nie opozycji. Powinny być jakieś ostateczne granice politycznego szaleństwa tzw. opozycjonistów. Może zastanowią się nad sensem słow Juliusza Słowackiego – Szli krzycząc: Polska!…
Ryszard M. Zając
(poseł na Sejm R.P. 1993-1997)